Poprzednią zimę I wiosnę Olo “przechodził”w rewelacyjnym polarowym kombinezonie Cool Clubu (Smyk). Rewelacyjny, bo po pierwsze mimo tego, że w dotyku ten mikroflece jest cienki naprawdę sprawdzał się w różnych warunkach pogodowych i Oluś w nim nie marzł. Po drugie ma świetnie rozwiązane łapki przy raczkach I stópkach, takie niby rękawiczki i buciki znane z pajaców Mothercare. Kaptur nie za duży i nie za mały a często się zdarza, że kaptur w takich ubrankach jest ale chyba tylko po to żeby być i służyć do ozdoby …. Z rozmiarówką jest dziwnie a konkretnie jest trochę zawyżona, w sumie dobrze, bo zawsze można coś pod ten kombinezonek ubrać – Olo miał rozmiar 62, obecnie spokojnie się w niego mieści ( chociaż nosi ubranka na 74-80) ale nie ma już szans zrobić rękawiczek i bucików z zakładek…. Polowałam, więc na taki sam w większym rozmiarze. W regularnym Smyku były polarowe kombinezoniki, ale niestety bez rączek i nóżek….
W sobotę wybraliśmy się do mojego ulubionego outletu Smyka w Annopolu i UFFFF były i to w różnych kolorach za całe 25 zł. Udało mi się wyrwać ostatnią 74 J w kolorze niebieskim, ( czyli taką samą jak miał wcześniej). Bardzo lubię Ola w żywych niebieskich kolorach. Do wyboru były jeszcze granatowe i szare oraz różne odcienie fioletu i różu, ( ale to babskie i odpada w przedbiegach).
Zresztą w tym outlecie w sobotę była jakaś mega wyprzedaż wszystkiego, bo zimowe kombinezony kosztowały od 20 do 45 zł…aż żałowałam, że moja kredytówka piszczy i nie ma z niej szans wycisnąć dodatkowych funduszy.
Ludzi też było w pip a ja nie przepadam za wyrywaniem sobie ubranek z innymi matkami, więc zakończyło się tylko na zakupie pajacyka. Odzwyczaiłam się od wizyt w centrach handlowych w weekendy …